Poniższy artykuł jest fragmentem rozdziału z książki „Wędrówki dalekie i bliskie – 2021”. Znajdziemy w niej także inne informacje o dziejach naszej gminy. Książka do wypożyczenia w Gminnej Bibliotece Publicznej w Kłaju.
(...)
Dokumenty historyczne przytaczają nazwiska wielu gospodarzy, którzy posiadali ziemię w naszych stronach. Jedni uprawiali ją sami, pozostali zlecali innym czerpiąc jedynie korzyści z jej plonów. Na starych kartkach, przewijają się nazwiska znanych rodów ziemiańskich na przykład Lanckorońskich, Żeleńskich, ale i królowej Bony (dzierżawiła ziemię w naszych stronach przez kilka lat), a także wielu chłopów walczących o każdy kawałek ziemi - swojej żywicielki.
Zapewne każdy z nas spotkał się kiedyś na lekcjach historii ze zwrotami "bieda galicyjska" czy "przednówek". Trudne życie zwłaszcza naszych chłopów, wpoiły naszym przodkom w krew oszczędność i szacunek dla darów ziemi. Mozolna praca nie zawsze dawała oczekiwane plony. Często na przeszkodzie stawała sama natura. Ksiądz Antoni Tworek w książce „Chełm i Przyrabie” w rozdziale klęski żywiołowe, przytacza fragmenty z kronik parafialnych kościoła w Chełmie, mówiące o olbrzymich powodziach niszczących całkowicie plony i dobytek. Miały one miejsce w 1844 i 1845 roku na skutek ulew, które wystąpiły w lipcu. Tereny leżące w pobliżu Raby zostały całkowicie zalane. Rząd austriacki wzywał do niesienia pomocy tym, których plony zabrała woda. Powódź z roku 1934 wspominają Siostry Służebniczki z Grodkowic następującymi słowami: „...W tym roku w czasie wakacji wylała Raba i zalała sąsiednie wioski i wiele ludzi zostało bez dachu i bez chleba…”. Ucierpiały wtedy miejscowości naszej gminy leżące nad Rabą. Woda dochodziła do stawu w Grodkowicach. Po latach, powódź z 1934 roku nazwano powodzią stulecia. Z prac naukowych zajmujących się klimatografią przytoczę cytaty opisujące wyładowania atmosferyczne w XIX wieku.
Rok 1892 - „ ... Grad wielkości jaj kurzych dochodzący zniszczył w polach wszystkie zasiewy (…) na polach pokaleczył ludzi i bydło, pozabijał wiele dzikiego ptactwa, a towarzyszący mu przy tem ulewny deszcz pozalewał i zamulił pola (...) Dotknięte były nim następujące powiaty i gminy: Brzezie, Cichawa, Dąbrowa, Grodkowice i Łysokanie w powiecie bocheńskim (...) Gdów, Suchoraba, Zagórze…”. Podczas tego gradobicia kule lodowe nieco dalej na wschód ważyły nawet po pół kilograma.
Rok 1894 - „ ...Gorszym nieporównanie był dla dobrobytu kraju następny miesiąc to jest czerwiec. Ciągłe i obfite deszcze w całym prawie kraju i idące zatem wylewy rzek, które już same zniszczyły po większej części wszystkie plony i nadzieje naszych rolników, prócz tego zaś z dnia na dzień jawiące się grady, a nawet i ciężkie gradobicia, ciężko zaznaczyły się na jego dobrobycie (...) Tak więc już pierwszego czerwca nawiedza grad gminy: Brzezie, Dąbrowę, Dobczyce i Łysokanie w powiecie bocheńskim (...) Dnia następnego to jest 19 czerwca Spotykamy się znów z gradami w gminach: Brzeziu, Dąbrowej, i Łysokani …”.
Być może podobne wydarzenia miały wpływ na ufundowanie w Targowisku kapliczki z figurką Świętego Walentego z dzwonkiem na chmury. Najwyraźniej olbrzymia wiara mieszkańców w moc dzwonka oraz jego pomoc sprawiły, że w zestawieniach dotyczących wyładowań atmosferycznych Targowisko nie jest w ogóle wspominane.
Życie wiejskie toczyło się od wieków zgodnie z powtarzającym się rytmem przyrody oraz rokiem kościelnym. Chłopi, rolnicy pilnowali dat, a także świąt. W końcu „na świętego... powinno być z pola zebrane”, a na odpust w Niegowici (15.08) trzeba kończyć żniwa. Jest to między innymi przyczyną istnienia tak wielkiej ilości przysłów ludowych związanych z uprawą roli, ukazujących mądrość opartą na wielowiekowym doświadczeniu np. „Urodzaje da rola, gdy deszcz leje w Karola”.
(...)
Opowieść o historii i osiągnięciach rolniczych na terenie majątku grodkowickiego rozpocznę w drugiej połowie XIX wieku. Gospodarstwo doświadczone Rzezią galicyjską (1846 r), zachwiane uwłaszczeniem chłopów (1848) przechodzi chwilowe trudności. Nieco wcześniej łączy się z majątkiem Brzezie. Teraz w jego skład wchodzą miejscowości Grodkowice, Brzezie, Łysokanie, Dąbrowa, Gruszki, Szarów.
Majątek Grodkowice był wzorowym gospodarstwem prowadzonym przez trzy pokolenia właścicieli ziemskich czyli Władysława, Stanisława i Karola Żeleńskich. Posiadało ono 4 folwarki: Grodkowice, Łysokanie, Brzezie i Dąbrowę. Najdalsze ziemie, były wydzierżawione z powodu niepraktycznej uprawy. W gospodarstwie dominowała glinka lessowa, która poprzez systematyczną uprawę oraz prawidłowe nawożenie potrafiła dać znakomite plony. Dla terenów z glebą piaszczystą stosowano specjalny płodozmian. Na dużą skalę stosowaną międzyplony. Na terenie Szarowa wydobywano torf, który miał bardzo dużo zastosowań: opał w gorzelni i innych budynkach, konserwacja nawozu, sprzedaż, napędzanie lokomobili, dostarczano go także w celach leczniczych do uzdrowiska w Krynicy.
Wracając jednak do gospodarstwa...
W oborach, stajniach hodowano krowy, jałówki, buhaje i cielęta, konie (pociągowe i wyjazdowe), woły (opasowe i robocze), barany, trzodę chlewną. Odwiedzających zachwycał porządek. W specjalnych rynnach, w stajniach, wysypywany był miał torfowy, który wypijał gnojówkę. Panujący w rodzinie kult konia przyczynił się do otaczania wszystkich koni szczególną opieką.

W majątku rozwijały się dzięki rolnictwu inne dziedziny gospodarki. Gorzelnia w Brzeziu przerabiała rocznie nawet 15000 kwintali ziemniaków. Pozostałości z produkcji spasało się bydłem. Zatrudniono specjalistę z Czech czuwającego nad roślinami okopowymi. Odpady z mleczarni skarmiało się trzodą chlewną. Hodowano prosięta rasy Żuławskiej oraz Yorkshire. Druga połowa XIX wieku to prowadzenie owczarni zarodowej rasy Negretti. W kronikach Uniwersytetu Jagiellońskiego znajdziemy także wzmiankę z drugiej połowy XIX wieku o istnieniu „Sprawozdania o rozmnażaniu ryb w Grodkowicach”.

Majątek jednak zasłynął z hodowli krów rasy wschodniofryzyjskiej. Stanisław Żeleński jako wieloletni prezes Związku Hodowców Bydła Nizinnego, wysyła w 1912 roku syna Karola wraz z Komisją Towarzystwa Rolniczego do Holandii po zakup bydła rasowego. Przywiezione zwierzęta dały początek znanej w Galicji marki: „Stajnia Zarodowa Bydła Wschodniofryzyjskiego”.

Krowy te dawały przeciętnie rocznie po około 3000 l mleka. Na poszczególnych folwarkach znajdowały się roczne, dwuletnie jałówki, pasące się na przygotowanych pastwiskach ze szlachetną trawą. Wcześniej hodowane rasy również musiały być szlachetne, skoro już w 1887 roku mleczarnia z Grodkowic została "Pierwszą mleczarnią uznaną i polecaną przez Towarzystwo Lekarskie Krakowskie, a za stojącą pod kontrolą Komisji przemysłowej tegoż Towarzystwa i Fizyka miejskiego w dobrach Grodkowice, w Krakowie przy ulicy Brackiej pod numerem 5". Liczne kontrole zdrowia bydła, czystości stajni, urządzenia do schładzania mleka, stanu zdrowia osób pracujących w gospodarstwie, a także punktu sprzedaży w Krakowie przy ulicy Brackiej, pozwoliły na to, by mleko świeże i zsiadłe, śmietanka mogły zostać polecone także osobom chorym. Mogło ono posiadać polecające etykiety, być dostarczane do hoteli, restauracji, kawiarni (w tym Jamy Michalika)... i domów prywatnych. Warunkiem było posiadanie przez odbiorcę odpowiedniego blaszanego naczynia z hermetycznym zamknięciem zakupionym "w handlu p. Góreckiego, w dwóch egzemplarzach na wymianę". Kupujący mieli się dokładnie stosować do mycia tychże naczyń... Ale dostawa mleka do Krakowa to codzienne pokonanie początkowo furmanką wielu kilometrów do miasta, a w późniejszym czasie dowóz pojemników do stacji Grodkowice (obecnie Szarów) z zabraniem mleka z leśniczówki na Podlesiu. Tam odbywało się przeładowanie towaru na specjalną drezynę, zabranie pustych pojemników. Odwożenie mleka w niedzielę to premia 1 zł i okazja, by w masarni w Dąbrowie kupić na przykład „córci bułkę z kiełbasą”.
„Dobre nasienie, to jak dobry ród, a dobra rola, to jak dobra matka”.

Dobra grodkowskie to na przełomie XIX i XX wieku ziemie dobrze uprawiane, obsiane w dużej części wyprodukowanym na tym terenie materiałem siewnym. Współpraca z profesorami rolnictwa z Krakowa owocuje wyhodowaniem gatunków: Ostka Grodkowicka – pszenica; Blondynka, Egipcjanka, Nadwiślanka, Ostka Gruboziarnista – gatunki pszenic pochodzące od Ostki Grodkowickiej oraz Square Head Grodkowicka a także Żyto Polskie Grodkowickie. Na zmeliorowanych sztucznych pastwiskach do jesieni rosły szlachetne trawy. Nawiązując do rozwoju łąkarstwa m.in. w Grodkowicach, dr Kostecki w 1928 roku opisze hodowlę traw i koniczyn w Galicji. Ważną rośliną była uprawiana na szeroką skalę kukurydza – gatunek "Koński ząb". Ziarna jej były wspaniałym materiałem paszowym, a w całości stanowiła dobry materiał kiszonkarski. Była ona kiszona w wielkich murowanych dołach pod zadaszeniem. W Grodkowicach istniała także plantacja chmielu, którego szyszki dostarczono do browaru w Osieku. Dużo czasu można by poświęcić też na omówienie roślin sianych jako poplon.
Wszystkie osiągnięcia potrafią zostać zniszczone przez wojnę. W roku 1914 mężczyźni w sile wieku idą na front, zostają także zabrane konie. Na polach zostają nadzwyczaj wspaniałe plony, których nie ma kto, ani czym zebrać. Nie ma również gospodarza, który został wcielony do wojska. Ze wspaniałego stada krów uratowano 25 sztuk. Mało kto cieszył się z plonów, z których duża część uległa zniszczeniu.
Po pierwszej wojnie światowej wszystko wraca do chlubnych tradycji. Zakład produkcji zboża do siewu wznawia pracę. Piękne okazy zwierząt biorą udział w wystawach, zdobywają nagrody. W dużych starych sadach pojawiają się nowe odmiany drzew. Niektóre przetrwają do drugiej połowy XX wieku. Szybko mija 20 lat. Nadchodzi kolejna wojna, która zmieni życie milionom ludzi...
Pierwsze lata powojenne to zderzenie się z nową rzeczywistością. Odchodzi pewna epoka. Odchodzi w zapomnienie wiele słów. Nikt dziś nie mówi: mój ojciec był skotokiem. Jedni nie chcą wspominać czasów, gdy musieli pracować "u Pana", drudzy chowają do szuflady pamiątkowe zdjęcia fotografa Skrzyszowskiego jako pamiątkę z lat młodości. Większość zaczyna uprawiać własną ziemię...

Majątek w Grodkowicach nie uległ parcelacji, utworzono w nim jeden z pięciu ośrodków kultury rolniczej – Stację
Hodowli Roślin. Stacja ta od 1951 roku została przekształcona w Zakład Doświadczalny Hodowli i Aklimatyzacji Roślin. Okres powojenny to hodowla między innymi bawełny, konopii (na liny okrętowe), Żywokostu Grodkowickiego (p. E. Kozicka – Nowak 1960 rok), różnych gatunków traw. Dziś prace hodowlane skupione są zwłaszcza na zbożach. Zakład ukierunkowany jest na prace atestacyjne. Oprócz gatunków wyhodowanych przed wojną, które nadal można spotkać w Grodkowicach, pojawiły się: Zwartka – pszenica ozima, Jęczmień Grodkowicki, owies Ułan, Tymotka łąkowa – Grębałowska Freege. Zakład produkuje kwalifikowany materiał siewny.

Trudna praca rolnika potrzebuje docenienia, ludzie wytchnienia, chociażby krótkiego oderwania się od codziennych obowiązków. Zygmunt Gloger napisał w swojej encyklopedii staropolskiej: "Tak więc dożynki... należą do charakterystycznych i najpiękniejszych obrzędów rolniczych narodu polskiego i są zabytkiem obyczajowym rolnictwa Polan nad Wisłą i Wartą, od których obyczaj ten przejmowały plemiona pruskie i litewskie". Zbierając informacje do publikacji mogłam wysłuchać wspomnień, które zapamiętała przed wojną mała Janinka. Dotyczyły one dożynek zorganizowanych przez Karola Żeleńskiego w Brzeziu, na miejscu zwanym Poławnica. Była to wspaniała zabawa dla wszystkich poprzedzona podziękowaniem dziedzica za całoroczną pracę. Później tańce, także z Panem, które wspominało się długo. Po wojnie dożynki wyglądały zupełnie inaczej. Też miały formę festynu, podczas którego IHAR prezentował swoje osiągnięcia w dziedzinie hodowli zbóż. Gospodarzami były wioski naszej gminy. Szkoda, że tradycja zamarła…