Nie każdy z nas wie, że na polach już w połowie XIX w pracowały traktory – co prawda nie takie jak dziś, ale ich przodkowie. Dzisiejsze napędzane silnikami spalinowymi, piękne, zadbane będące dumą gospodarza, tamte, ówczesne, ciężkie, ogromne, dymiące parą i dymem - zapewne siejące postrach wśród ludzi. Właśnie takie machiny – lokomobile – pracowały w majątku p. Żeleńskich w Grodkowicach.

Lokomobila to maszyna parowa, która mogła napędzać różne urządzenia rolnicze. W grodkowickim majątku lokomobila, a właściwie dwie lokomobile, używane były także do orki pól. Ktoś może powiedzieć, że to bzdura bo przecież taki „parowóz” jest zbyt ciężki, by móc pracować na polach. To prawda. Najcięższe amerykańskie maszyny ważyły ponad 20 ton, te "grodkowickie" jednak „tylko” około 10. Do jej podwozia zamontowane było duże koło, na które nawinięta była stalowa, gruba lina. Po przeciwległych stronach pola stały one do siebie bokiem, a pomiędzy nimi krążył napędzany liną dwustronny, wieloskibowy pług Fowlera.

Pług był stosunkowo lekki, nie było więc problemu z nadmiernym „deptaniem” roli. Ówczesny „traktor” był stosunkowo słaby by móc równocześnie jechać i orać, ale wystarczająco mocny by ciągnąć 2-3 skibowy pług orzący nawet na głębokość 6-10 cali. Według opisów lokomobila w Grodkowicach zużywała ok 500 kg torfu na 10 godzin pracy. Była w tym czasie w stanie zaorać orką głęboką ponad 6 mórg polskich pól (ok 3,5 ha). To znacznie więcej niż w tym samym czasie czwórka wołów roboczych kierowana ręką doświadczonego oracza. Według wspomnień, lokomobila napędzała także inne narzędzia rolnicze – młocarnie, sieczkarnie. Niestety nie udało mi się dotrzeć do żadnych tutejszych zdjęć tych maszyn. A fotografie, które Państwo widzicie w tym artykule pochodzą ze stron internetowych pasjonatów.

Do ciekawostek należy zaliczyć także to, że jeszcze w 1960 roku Wojsko Polskie używało lokomobil. Ale w jakim celu? - to jest zapewne objęte tajemnicą. Majątek w Grodkowicach był w tamtych czasach bardzo nowoczesny. Posiadał wiele urządzeń i rozwiązań, które w dzisiejszych czasach są już uważane za standard. W czasopiśmie „Rolnik” (Lwów 1905 r) możemy przeczytać „…Gospodarstwo w Grodkowicach wyposażone jest w obfity i znakomity park narzędzi i machin. Widzieliśmy w robocie wielkie dwuskibowce z pogłębiaczami, przewracające ziemię na 14 cali głęboko pod buraki, a ciągnione przez 6 dorosłych wołów. Część pszenicy (słynna Ostka grodkowicka) zasiewa się w ziemniaczyskach, przyczem po zbiorze ziemniaków wcale się nie orze, lecz spulchnia tylko, albo za pomocą brony sprężynowej albo też broną talerzową Osborne. Nowe to narzędzie z zachwytem podziwialiśmy w robocie. Brona talerzowa łączy w sobie robotę pługa i brony i służy już to do spulchniania po okopowiznach, lub do odświeżania na wiosnę zoranej na zimę roli, a służy także do podorywania niezbyt twardych ściernisk przy niskiej i koszonej ścierni…”W gospodarstwie stosowano także nowoczesne, sprowadzane z zagranicy schładzalniki mleka „.. podług szwedzkiej metody Swartza… mleko zaraz po wydojeniu i podwójnym przecedzeniu, przechodzi przez chłodnik Lawrence’a przyczem jego temperatura spada z 30 stopni na 10 stopni…” czytamy w XIX-wiecznym certyfikacie, wydanym w 1887 roku przez Towarzystwo Lekarskie Krakowskie, a poświadczającym wszem i wobec jakość mleka produkowanego w Grodkowicach.
Lokomobile dziś są eksponowane na targach, pokazach i zlotach (tak w Anglii są zloty lokomobil), czasami także pracują przy najcięższych robotach.
Zapraszam na kilka filmów o tych wspaniałych maszynach.
Tekst oparty na artykule z publikacji "Wędrówki dalekie i bliskie" (rocznik III z 2021r) Regionalnego Koła Historycznego "Zadora" oraz stronach internetowych www.traktor.lipno.pl, www.nowinykrapkowickie.pl, www.retrotraktor.pl