Poniższe opowiadania zaczerpnięte są z książki „Lud nadrabski …” Jana Świętka – etnografa z Targowiska – wydanej w 1893 roku. Przytaczamy je w całości, zgodnie z oryginalną pisownią wyrazów. Legendy te znajdziemy w rozdziale „Wierzenia”.
12.
Będzie temu koło pięćdziesiąt lat, wracał sobie na koniu do domu pewien chłop z Targowiska, - trochę niezgóła w mowie - wieczorem w wigilią Bożego Narodzenia z Niegowic, gdzie był w celu kupna mięsa na święta. Był nieco podchmielony, bo mu zostało parę ceskich od kupna, za które się napił wódki. Był więc "przy dobrej fantazyi," o czem świadczyła czapka sadlata na bakier. Mimoto nie zapomniał o Panu Bogu, którego też pochwalił, przejeżdżając koło kopca granicznego, na którym - jak opowiadał - stał jakisik panic w capce rogaty na głowie, z fuzyjką bez ramie. Trzy razy odezwał się do niego: "Niech bodzie pochwalony Jezus Chrystus!" - nie otrzymał wszakże żadnej odpowiedzi. Oburzony bezbożnością ciaracha, napędzając konia, zawołał: "A to mie pocałuj bestyo w d...! kiej Pana Boga nie pochwalis." - Zaledwie to wymówił, już był dyabeł przy nim - bo on to był tym panem - i z konia go zrzucił. Chłop wyskoczył powtórnie na swą śkapinę, ale i tym razem dyabeł zwalił go na ziemię. Takie wsiadanie chłopskie na konia, a zrzucanie dyabelskie jeźdźca powtórzyło się do dwudziestu razy, aż wreszcie chłop widząc, że z dyabłem nie łatwa sprawa, chwycił konia za uzdę i nie wsiadając już na niego, ale idąc obok, przybył do domu. Dobrze zrobił, że nie popuścił konia, bo w tym razie z pewnością byłby go dyabeł wodził po manowcach do samego rana. Pogubione rzeczy, których, rozprawiając się z dyabłem, nie mógł zbierać, znalazł w święto Bożego Narodzenia, wprawdzie rozrzucone, ale nietknięte.
13.
Na granicy, gdzie się stykają pola trzech wsi: Targowiska, Łęszkowic i Grodkowic, wznoszą się trzy kopce, u ludu znane także pod tą nazwą. Na najwyższym z nich, przed pięćdziesięciu laty, był wielki ciosowy kamień, na którym - jak opowiadają starsi z ludu - miał dyabeł swój królewski tron, i na którym go często widywano. Jeżeli wśród dnia większa liczba parobczaków, którzy się nie bali dyabła, zebrała się w zamiarze wypłatania ciortu figla i zmuszenia go do roboty, odnosili ten wielki kamień spory kawał drogi, aż na łąki zwane "Rydzówkami" i zostawiali go w tem miejscu na noc. Na drugi dzień rano kamień już znajdował się na kopcu. Psoty te wyrządzane przez parobków złemu często się powtarzały, aż wreszcie raz, kiedy znowu ten kamień podnosić mieli, dał się słyszeć ogromny szum wokoło kopca, a w jego wnętrzu jakiś niezwyczajny hałas i straszny huk. To dało parobkom do zrozumienia, że dyabli już dalej nie chcą znosić ich figlów i za doznane krzywdy się pomszczą; dlatego też spojrzawszy jeden na drugiego, czem prędzej uciekli przestraszeni, i na przyszłość stronili od Trzech Kopców. Kamień ten leżał długie czasy na tym kopcu, aż wreszcie zniknął bez śladu. Stąd powstało przypuszczenie wśród ludu, że "król dyabłów" pilnujących skarbów, musiał sobie innej poszukać stolicy i przenieść tam swój tron.
14.
Niedaleko od Trzech Kopców na granicy, pasła w samo południe kobieta krowę. Prócz tego niczem innem nie zajęta, patrzyła ustawicznie prawie na kopiec. I zobaczyła w jednej chwili, jak jakisik panic szybko zjawił się na jednym z nich i prędko zawołał: "Jedna portka cerwona. druga portka zielona! - Maciusek, a neści kapelusek!" Zaledwie to wypowiedział, już ukazał się drugi panic w portkach o jednej nogawicy czerwonej, drugiej zielonej, w kapelusku - i razem obaj tańczyli na kopcu. Przestraszona kobieta uciekła natychmiast. Widywano, jak z wnętrza tych Trzech Kopców wyjeżdżał jakisik pan na siwym koniu, z batem w ręku i przeraźliwie nim trzaskał, a często gonił pasterzy. Pewien gospodarz opowiada, że, będąc jeszcze parobkiem, pasł raz w nocy konie na granicy tuż obok Trzech Kopców i wyraźnie słyszał, jak w jednym z nich młócono we trójkę.
15.
Znowu inny gospodarz wyszedł w samo południe na pole, przytykające jednym swym końcem do Trzech Kopców, dla przekonania się, czy żyto już dojrzałe i czy je żąć będzie można. W jednej chwili ukazał się opodal "pan niemiłej twarzy", który z jednego kopca wyskoczył, jak to wyraźnie miał widzieć. Chłop zrozumiał od razu, że tym panem musi być dyabeł; więc dalij w nogi - dyabeł za nim. Szczęściem gospodarz ledwie dobiegł do figury, dosyć oddalonej i przed nią uklęknął; inaczej musiałby się pożegnać z życiem, jak mu to ów jegomość nawracając się, powiedział: "Żebyś juz tam nie był ucićk, tobym ci tak zrobiuł, żebyś juz więcy po świecie nie chodziuł!" Prócz ziemskich pokuśniaków, którzy śmiertelnikom tylko wyrządzają psoty i strzegą dyabelskich skarbów, pokazują się na ziemi i dyabli z piekła, mający moc daleko większą od pierwszych, naprowadzając różnymi sposobami ludzi do grzechów, które całymi workami znoszą do piekła, im więcej który dyabeł worków z grzechami przyniesie do piekła, tem większa jego zasługa wobec Lucypera. Lucyper według pracy i zasługi każdego ze swych podwładnych dyabłów nagradza lub karze. Nagrodą piekielną ma być palenie pod największym kotłem, w którym smażą się tylko wielcy grzesznicy, karą - odsunięcie od tego zaszczytnego urzędu, degradacya do mniejszych kotłów, a często uwolnienie od wszelkich piekielnych czynności i osadzenie w najciemniejszym kącie piekła.